Od wewnątrz kościół prezentuje się nieco lepiej. W zeszłym roku byłem tam naślubie przyjaciółki. Organista chyba sobie golnął przed ślubem, bo potraktował go jak swój własny koncert...
patrzcież, jak wszystko jest względne. kościół ten bowiem z n a w c y zaliczają do wybitnych realizacji współczesnej architektury sakralnej.
chcecie więcej względności? porównajcież niedawny komentarz Hr. P. do wpisu na "Wczoraj i Dziś" na temat Akademii Muzycznej i opis pocztówki z tamtej okolicy w Atlasie Marcinkowskiego. ;-))
Wszystko jest względne. W albumie "Warszawa na starej fotografii" z lat sześćdziesiątych co chwila można natknąć się na informację, że wszystkie budowle ze zdobieniami (szczególnie te z II połowy XIX i początku XX w.) były bardzo be a dopiero zgrzebność, prostota i funkcjonalność wyprowadziły nas na ludzi.
Marcinkowski zjechał AkadMuz jak burą sukę (przy okazji kłamliwie - budynek nie jest i nigdy nie był "potwornie zaniedbany"), ale nie przejmowałbym się jego opinią. W momencie pisania książki był on magistrantem na Wydziale Kartografii i Studiów Regionalnych UW, i to właśnie opracowanie kartograficzne było głównym celem jego pracy. Opisy do pocztówek są dodatkiem.
Poza tym u wielu ludzi widoczne jest ślepe idealizowanie wszystkiego, co z tralkami i gzymsikami oraz równie ślepe deprecjonowanie wszystkiego, co bez takich ozdób (nawet, jeśli to przedwojenny moderznim).
Piotrze, co do ostatniego zdania, nie zgodzę się: zależy przez co rozumiesz "u wielu ludzi". Jeśli masz na myśli nowobogackich, obwieszających się tombakową biżuterią i stawiających gipsowe pałacyki z oczkiem wodnym i figurką łabędzia, to tak. Jednak wśród osób, interesujących się architekturą (szczególnie Warszawy) zauważam tendencję odwrotną.
A co do względności: rozwaliło mnie, jak Gazeta Stołeczna - z przeproszeniem - waliła konia (wiem, nieeleganckie wyrażenie, ale przy ich ostentacji nie mogę tego inaczej nazwać), jaki cacy będzie stadion a teraz nagle stadion jest niecacy i "zabija Pragę" (Agnieszka Kowalska - moja bohaterka życiowa od czasu artykułu o doborze zespołów na Wiankach). I oczywiście jako ekspert jest Kuryłowicz, który zostawiłby goły beton, bo tak najładniej.
jestem ciekaw konkretnych przykładów ludzi, którzy ślepo idealizują tralki i gzymsiki, jak to idealizowanie wygląda i dlaczego jest ślepe?
i czyją opinią byś się przejął? kogoś, kto nie jest magistrantem na Wydziale Kartografii i Studiów Regionalnych UW? kim zatem?
nie jest tajemnicą, że plemię artystów uprawiających tzw. "sztukę współczesną", architektów uprawiających "architekturę nowoczesną" oraz (przede wszystkim) wspierających ich (więcej - żyjących na nich, a nawet pasożytujących) krytyków wzięła rozwód ze społeczeństwem i dryfuje coraz dalej od Ludu na krze swojej ideologii. prawdziwym wyzwaniem dla dzisiejszego twórcy jest zmniejszać ten dystans, nie podlizując się jednocześnie masom. no i nie dać się ogłupić ideologom uprawianej przez siebie dziedziny.
Konkretne przykłady: 1. http://forum.gazeta.pl/forum/w,752,122867596,122877038,Re_Fuszerka_na_Centralnym_Wyglada_jak_przed_rem.html 2. Robert Marcinkowski w "Atlasie..." pisze, że powinno się Domom Centrum "przywrócić" elewacje przedwojennych kamienic. Zupełnie nie pasuje mu też do okolicy budynek na Pl. Teatralnym róg Moliera (tam, gdzie księgarnia muzyczna) oraz... fontanna pod staromiejską syrenką.
A na czym owa ślepa niechęć polega? Zasada jest prosta: Budynek ma tralki, gzymsiki, kolumienki => jest ładny, budynek ich nie ma => jest brzydki.
Przejąłbym się opinią kogoś, kto umiałby ją jakoś uzasadnić. Robert Marcinkowski wrzuca do jednego wora całą architekturę powojenną (a ściślej peerelowską).
ale nie można mu zarzucić, że nie ineresuje się architekturą, nieprawdaż?
osobiście cenię sobie, że istnieją takie osoby jak Marcin albo Marcinkowski. stanowią bowiem przeciwwagę dla wielbiceili "mocnych brył, płaskich dachów", którzy nie są w stanie znieść np. twórczości p. Grzybowskiego.
;-)
zaś żal wyrażony na forum, że Dworzec Centralny nie jest jak XVIwieczny dworek (nie ma, notabene, XVIwiecznych dworków!) dowodzi jak bardzo wielki jest dystans między "nowoczesnością", a "pragnieniami ludu". i kto jest temu winen? ale to temat na dłuższą, niepotrzebną rozmowę.
Marcinie, czy jesteś - jak twierdzi Er - przeciwwagą dla wielbicieli "mocnych brył, płaskich dachów", którzy nie są w stanie znieść np. twórczości p. Grzybowskiego?!
Lavinko - Mój nie. Jednym z moich ulubionych XX-wiecznych kościołów jest ten, który zaraz będzie przedmiotem mej zagadki.
Moim ulubionym stylem jest secesja. I w architekturze (w Warszawie nie mam czego szukać), i w innych gałęziach sztuki (Alfons Mucha rządzi + różne pierdółki typu sztuka użytkowa - polecam muzeum w Płocku, kto nie był). I od lat zdania nie zmieniam. Kto ma z tym problem, trudno.
Nie znaczy to jednak, że nie lubię innych gatunków/stylów. Lubię modernizm (ale taki z fantazją, z zaokrągleniami itp a nie same prostopadłościany), lubię historyzm, klasycyzm itp - tylko w mniejszych dawkach.
Lubię też CZASAMI nowoczesną architekturę, np. tańczące domy Fred & Ginger w Pradze, podoba mi się BUW (ale sądy już nie) - i nie zamierzam kierować się jakimiś kryteriami w postaci tabelek i współrzędnych. Niestety, większość tej współczesnej architektury to - IMHO - nieciekawe akwaria z elementami blachy do pieczenia.
Jestem także zdania, że niektóre budynki mogłyby prezentować się znacznie korzystniej, niż było im to dane, gdyby postawić je gdzie indziej, np. blok na rogu Alej Ujazdowskich i Matejki czy ś.p. Supersam. Same bryły świetne, ale nie tam. Mówię to jako laik, mający problemy z opanowaniem podstawowej terminologii architektonicznej.
Natomiast twory pana Grzybowskiego są dla mnie straszne. Ale to moje prywatne zdanie i nie zamierzam z nikim polemizować na ten temat.
Może ucieknę się do prymitywnych porównań kulinarnych. Lubię czekoladę i piwo, ale to nie znaczy, że codziennie wpieprzam czekoladę i chleję browar. Jednego dnia zjem tort a innego jajecznicę. Może tak być?
Ja tam nie do końca rozumiem podejście, że coś w stylu x jest ładne, jeśli zrobione w XVIII wieku, a brzydkie, jeśli w XX. Oczywiście naśladownictwa też trzeba umieć robić, inaczej wychodzą pseudodworki z kolumnami grubszymi niż wyższe itd. I zgadzam się, że sztuka nowoczesna w pogoni za oryginalnością zatraciła kontakt z (masowym) odbiorcą. Przez setki lat utarły się jakieś zasady - że symetria, złoty podział, że to, że tamto. A w pewnym momencie zaczęło się szukanie totalnie nowych dróg i... Podobnie jest z muzyką: takie eksperymenty, śmakie - ale jak trzeba napisać wpadającą w uchu melodię/piosenkę, to się leci po bożemu w C-dur albo e-moll. Doskonale widać to np. w muzyce filmowej z kulminacją w postaci Zbigniewa de domo Kowalskiego, największe sukcesy odnoszącego jako Van den Budenmayer.
BUW jest kiczowaty, ale mimo to jakoś mi się bardziej podoba (nie ukrywam, głównie przez ogród na dachu), tylko wywaliłbym to różowe zabytkowe żelastwo sprzed wejścia. Na pewno o wiele bardziej mi podchodzi niż sądy tego samego autora albo trumny Kuryłowicza.
OK, to pisz od razu, że podoba Ci się ogród, a nie architektura. bo tej tam nie masz. o sądzie nic nie piszę, bo to sprawa na Sąd Ostateczny. a Kuryłowicz... cóż, prasa musi mieć pupila, bo nikt nie lubi się przepracowywać.
1. Blog został stworzony w celu miłego spędzenia wolnego czasu - postarajmy się, by ten czas był rzeczywiście przyjemny.
2. Blog jest otwarty dla wszystkich chętnych, którzy chcą go współtworzyć. Proszę pisać na: fenomenwarszawy (małpa) gmail (kropka) com. Szczególnie mile widziane są osoby, które juz dały się poznać w internecie jako miłośnicy Warszawy i warszawskich zagadek.
2. Zagadki mogą być fotograficzne typu "gdzie to jest", ale też np. "skąd to zostało zrobione", "co tu się nie zgadza" itp itd, jak również mogą tez być niefotograficzne. Wszystko zależy od Waszej fantazji. Odpowiedni poziom trudności zagadek wyjdzie "w praniu".
3. Nie ma zasady "kto odgadł poprzednią, ten daje następną". Następną może dać kazdy, kto akurat ma dobry pomysł.
4. Nie ma zasady "dajemy następną dopiero, gdy poprzednia jest odgadnięta", jednak w granicach rozsądku. Nie musimy wrzucać 20 nowych zagadek, gdy 20 poprzednich nie jest jeszcze odgadniętych.
5. Wrzucając zagadkę nadajemy jej kolejny numer poprzedzony literą "X" (aby w spisie zagadek łatwiej było znaleźć te jeszcze nieodgadnięte). Odpowiedzi (lub domysły) wpisujemy w komentarzach do posta z zagadką.
6. Wszelkie podpowiedzi (fotopodpowiedzi) autor zagadki umieszcza w poście z zagadką poprzez jego edycję.
7. Po odgadnięciu zagadki, autor edytuje post zagadkowy kasując literę "X" z tytułu i wpisując na jego końcu "Odgadnięte przez ...", jednak bez wpisywania prawidłowej odpowiedzi - ona i tak jest we wpisach.
8. Proszę nie wrzucać zagadek zbyt "detalicznych", elementów powtarzalnych, ani miejsc, do których by się dostać, trzeba przejść przez jakies domofony, ochroniarzy itp. Zagadki generalnie powinny dotyczyć Warszawy, natomiast jeśli ktoś bardzo chce wrzucić zagadkę z najbliższych okolic Warszawy, to proszę bardzo, jednak jest proszony o zaznaczenie tego, że jest to zagadka podwarszawska. Proszony jest też o to, by zagadka ta była ciut łatwiejsza, bo tereny podwarszawskie znamy mniej.
9. Jak coś jeszcze mi przyjdzie do głowy, to dopiszę.
Zygmuś. Brzydkie, bo do otoczenia nie pasuje.
OdpowiedzUsuńDzwonnicy to nawet zmiana otoczenia chyba nie pomogłaby. Mnie ona przypomina wojskową wieżę radioliniową.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy tamtędy przechodzę, zastanawia mnie totalny brak wyczucia przy umieszczeniu takiego kościoła w takiej okolicy. Ech.
OdpowiedzUsuńSpisek żydokomunomasonerii umieścił swych agentów pośród architektów, by odwrócić Polaków od Kościoła.
OdpowiedzUsuńOd wewnątrz kościół prezentuje się nieco lepiej. W zeszłym roku byłem tam naślubie przyjaciółki. Organista chyba sobie golnął przed ślubem, bo potraktował go jak swój własny koncert...
OdpowiedzUsuńpatrzcież, jak wszystko jest względne. kościół ten bowiem z n a w c y zaliczają do wybitnych realizacji współczesnej architektury sakralnej.
OdpowiedzUsuńchcecie więcej względności?
porównajcież niedawny komentarz Hr. P. do wpisu na "Wczoraj i Dziś" na temat Akademii Muzycznej i opis pocztówki z tamtej okolicy w Atlasie Marcinkowskiego.
;-))
Wszystko jest względne. W albumie "Warszawa na starej fotografii" z lat sześćdziesiątych co chwila można natknąć się na informację, że wszystkie budowle ze zdobieniami (szczególnie te z II połowy XIX i początku XX w.) były bardzo be a dopiero zgrzebność, prostota i funkcjonalność wyprowadziły nas na ludzi.
OdpowiedzUsuńMarcinkowski zjechał AkadMuz jak burą sukę (przy okazji kłamliwie - budynek nie jest i nigdy nie był "potwornie zaniedbany"), ale nie przejmowałbym się jego opinią. W momencie pisania książki był on magistrantem na Wydziale Kartografii i Studiów Regionalnych UW, i to właśnie opracowanie kartograficzne było głównym celem jego pracy. Opisy do pocztówek są dodatkiem.
OdpowiedzUsuńPoza tym u wielu ludzi widoczne jest ślepe idealizowanie wszystkiego, co z tralkami i gzymsikami oraz równie ślepe deprecjonowanie wszystkiego, co bez takich ozdób (nawet, jeśli to przedwojenny moderznim).
Piotrze, co do ostatniego zdania, nie zgodzę się: zależy przez co rozumiesz "u wielu ludzi". Jeśli masz na myśli nowobogackich, obwieszających się tombakową biżuterią i stawiających gipsowe pałacyki z oczkiem wodnym i figurką łabędzia, to tak. Jednak wśród osób, interesujących się architekturą (szczególnie Warszawy) zauważam tendencję odwrotną.
OdpowiedzUsuńA co do względności: rozwaliło mnie, jak Gazeta Stołeczna - z przeproszeniem - waliła konia (wiem, nieeleganckie wyrażenie, ale przy ich ostentacji nie mogę tego inaczej nazwać), jaki cacy będzie stadion a teraz nagle stadion jest niecacy i "zabija Pragę" (Agnieszka Kowalska - moja bohaterka życiowa od czasu artykułu o doborze zespołów na Wiankach). I oczywiście jako ekspert jest Kuryłowicz, który zostawiłby goły beton, bo tak najładniej.
Mam na myśli ludzi, którzy nie należą do grona osób interesujących się architekturą (~97,4% społeczeństwa).
OdpowiedzUsuńPolecam:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,79871,9159121,Valadier.html
Słynna "willa" na rogu Łowickiej i madalińskiego.
jestem ciekaw konkretnych przykładów ludzi, którzy ślepo idealizują tralki i gzymsiki, jak to idealizowanie wygląda i dlaczego jest ślepe?
OdpowiedzUsuńi czyją opinią byś się przejął? kogoś, kto nie jest magistrantem na Wydziale Kartografii i Studiów Regionalnych UW? kim zatem?
nie jest tajemnicą, że plemię artystów uprawiających tzw. "sztukę współczesną", architektów uprawiających "architekturę nowoczesną" oraz (przede wszystkim) wspierających ich (więcej - żyjących na nich, a nawet pasożytujących) krytyków wzięła rozwód ze społeczeństwem i dryfuje coraz dalej od Ludu na krze swojej ideologii.
prawdziwym wyzwaniem dla dzisiejszego twórcy jest zmniejszać ten dystans, nie podlizując się jednocześnie masom. no i nie dać się ogłupić ideologom uprawianej przez siebie dziedziny.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKonkretne przykłady:
OdpowiedzUsuń1. http://forum.gazeta.pl/forum/w,752,122867596,122877038,Re_Fuszerka_na_Centralnym_Wyglada_jak_przed_rem.html
2. Robert Marcinkowski w "Atlasie..." pisze, że powinno się Domom Centrum "przywrócić" elewacje przedwojennych kamienic. Zupełnie nie pasuje mu też do okolicy budynek na Pl. Teatralnym róg Moliera (tam, gdzie księgarnia muzyczna) oraz... fontanna pod staromiejską syrenką.
A na czym owa ślepa niechęć polega? Zasada jest prosta: Budynek ma tralki, gzymsiki, kolumienki => jest ładny, budynek ich nie ma => jest brzydki.
Przejąłbym się opinią kogoś, kto umiałby ją jakoś uzasadnić. Robert Marcinkowski wrzuca do jednego wora całą architekturę powojenną (a ściślej peerelowską).
ale nie można mu zarzucić, że nie ineresuje się architekturą, nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńosobiście cenię sobie, że istnieją takie osoby jak Marcin albo Marcinkowski.
stanowią bowiem przeciwwagę dla wielbiceili "mocnych brył, płaskich dachów", którzy nie są w stanie znieść np. twórczości p. Grzybowskiego.
;-)
zaś żal wyrażony na forum, że Dworzec Centralny nie jest jak XVIwieczny dworek (nie ma, notabene, XVIwiecznych dworków!) dowodzi jak bardzo wielki jest dystans między "nowoczesnością", a "pragnieniami ludu". i kto jest temu winen?
ale to temat na dłuższą, niepotrzebną rozmowę.
To moj ulubiony kościół, uwielbiam go. Taki mam gust :)
OdpowiedzUsuńMarcinie, czy jesteś - jak twierdzi Er - przeciwwagą dla wielbicieli "mocnych brył, płaskich dachów", którzy nie są w stanie znieść np. twórczości p. Grzybowskiego?!
OdpowiedzUsuńLavinko - Mój nie. Jednym z moich ulubionych XX-wiecznych kościołów jest ten, który zaraz będzie przedmiotem mej zagadki.
Skoro mnie wywołano do tablicy, powiem tak:
OdpowiedzUsuńMoim ulubionym stylem jest secesja. I w architekturze (w Warszawie nie mam czego szukać), i w innych gałęziach sztuki (Alfons Mucha rządzi + różne pierdółki typu sztuka użytkowa - polecam muzeum w Płocku, kto nie był). I od lat zdania nie zmieniam. Kto ma z tym problem, trudno.
Nie znaczy to jednak, że nie lubię innych gatunków/stylów. Lubię modernizm (ale taki z fantazją, z zaokrągleniami itp a nie same prostopadłościany), lubię historyzm, klasycyzm itp - tylko w mniejszych dawkach.
Lubię też CZASAMI nowoczesną architekturę, np. tańczące domy Fred & Ginger w Pradze, podoba mi się BUW (ale sądy już nie) - i nie zamierzam kierować się jakimiś kryteriami w postaci tabelek i współrzędnych. Niestety, większość tej współczesnej architektury to - IMHO - nieciekawe akwaria z elementami blachy do pieczenia.
Jestem także zdania, że niektóre budynki mogłyby prezentować się znacznie korzystniej, niż było im to dane, gdyby postawić je gdzie indziej, np. blok na rogu Alej Ujazdowskich i Matejki czy ś.p. Supersam. Same bryły świetne, ale nie tam. Mówię to jako laik, mający problemy z opanowaniem podstawowej terminologii architektonicznej.
Natomiast twory pana Grzybowskiego są dla mnie straszne. Ale to moje prywatne zdanie i nie zamierzam z nikim polemizować na ten temat.
Może ucieknę się do prymitywnych porównań kulinarnych. Lubię czekoladę i piwo, ale to nie znaczy, że codziennie wpieprzam czekoladę i chleję browar. Jednego dnia zjem tort a innego jajecznicę. Może tak być?
a ja właśnie chciałem dać BUW jako przykład wpółczesnego kiczu.
OdpowiedzUsuń:-)
Ja tam nie do końca rozumiem podejście, że coś w stylu x jest ładne, jeśli zrobione w XVIII wieku, a brzydkie, jeśli w XX. Oczywiście naśladownictwa też trzeba umieć robić, inaczej wychodzą pseudodworki z kolumnami grubszymi niż wyższe itd.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się, że sztuka nowoczesna w pogoni za oryginalnością zatraciła kontakt z (masowym) odbiorcą. Przez setki lat utarły się jakieś zasady - że symetria, złoty podział, że to, że tamto. A w pewnym momencie zaczęło się szukanie totalnie nowych dróg i...
Podobnie jest z muzyką: takie eksperymenty, śmakie - ale jak trzeba napisać wpadającą w uchu melodię/piosenkę, to się leci po bożemu w C-dur albo e-moll. Doskonale widać to np. w muzyce filmowej z kulminacją w postaci Zbigniewa de domo Kowalskiego, największe sukcesy odnoszącego jako Van den Budenmayer.
susznie prawisz!
OdpowiedzUsuńBUW jest kiczowaty, ale mimo to jakoś mi się bardziej podoba (nie ukrywam, głównie przez ogród na dachu), tylko wywaliłbym to różowe zabytkowe żelastwo sprzed wejścia. Na pewno o wiele bardziej mi podchodzi niż sądy tego samego autora albo trumny Kuryłowicza.
OdpowiedzUsuńMichalJ mądrze gada, nalać mu więcej.
OK, to pisz od razu, że podoba Ci się ogród, a nie architektura. bo tej tam nie masz.
OdpowiedzUsuńo sądzie nic nie piszę, bo to sprawa na Sąd Ostateczny.
a Kuryłowicz... cóż, prasa musi mieć pupila, bo nikt nie lubi się przepracowywać.