środa, 2 czerwca 2010

Zagadka 703



Zagadka prosto-trudna.

1. Gdzie stoi ten budynek
2. Dla kogo został wybudowany
3. Jaka jest jego potoczna nazwa własna
4. Co jest w nim wyjątkowego ?
5. Kto i gdzie o nim pisał ?


Podpowiedź do pytania nr 5 - Ten ktoś dużo i przez bardzo długi czas pisał o warszawskich budynkach


Hrabia_Piotr znał odpowiedź na 1/5 zagadki, a na resztę pytań prawidłowej odpowiedzi
udzielił Er.

12 komentarzy:

  1. Mogę tylko odpowiedzieć, gdzie to jest - Al. Wilanowska 240. Reszty nie wiem, chociaż kiedy tę nazwę słyszałem/czytałem... Czy to nie było przypadkiem u Ciebie na blogu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Lokalizacja się zgadza.
    Co do reszty - budynek się u mnie jeszcze nie pojawił na blogu. Choć nie wykluczam, że się niebawem pojawi. Muszę go lepiej obofotgarfować (bo kiedyś zrobione zdjęcia się mi gdzieś zaplątały ), ale mam problem ze zdjęciami od strony pętli.

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedyś, dawno temu, w "GW" był artykuł o mieszkańcach "zamku" (nowy wówczas blok "za orłem") i "podzamcza" (stare okolice). mieszkaniec tego domu ciekawie o nim opowiadał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Er - nie, to nie ta bajka. Inna gazeta, znany człek.

    Ps. a kojarzysz może kiedy ten tekst w Gazecie Wyborczej był ?

    OdpowiedzUsuń
  5. o:

    DUŻY FORMAT nr 8 dodatek do DUŻY FORMAT, dodatek do Gazety Wyborczej nr 148, wydanie z dnia 27/06/2002, str. 20

    OdpowiedzUsuń
  6. dzięki. sprawdzę sobie w poniedziałek

    OdpowiedzUsuń
  7. No ot może pisał o nim Kasprzycki w p"Pożegnaniach"? Wiem, że pisał o niedalekiej "Pawiówce"...

    OdpowiedzUsuń
  8. już znam odpowiedzi na punkty 2 i 3, a może i 5 ;-)

    jest to willa "Lorencówka" wybudowana dla (?) Michała Lorenca (ale nie tego kompozytora, tylko jakiegoś przedwojennego).

    a pisał pewnie Kasprzycki, nie?

    OdpowiedzUsuń
  9. a co tam, fundłem sobie ten artykuł.

    "Kiedy się okazało, jak trudno sforsować apartamenty zamkowe, postanowiliśmy przyjrzeć się podzamczu. Ustaliliśmy, że wchodzimy do mieszkań, z których widać apartamentowiec Pod Orłem. Zaczynamy od domu Leszka Ołpińskiego. Pan Leszek jest rówieśnikiem obu pań z zamku - doroślał w czasie niemieckiej okupacji. Jest najstarszym czynnym adwokatem w Warszawie, a jego dom, chociaż w 1939 roku dostał dwa pociski czołgowe, a w czasie Powstania jeszcze cztery, stoi do dzisiaj. To duży jodłowy dwór, ale otynkowany i brzydko wciśnięty między aleję Wilanowską i pętlę autobusową. Ojciec pana Leszka, też prawnik, był przyjacielem Wincentego Witosa. - Bronił go - opowiada mecenas - przed prześladowaniami Żydów i sanacji. W lecie 1939 w tym salonie ojciec zorganizował spotkanie ówczesnej opozycji. Miałem 13 lat. Pamiętam, że na początku wstał Witos i wzniósł toast za przetrwanie, "bo idzie straszna i krwawa wojna". "Władysławie - zapytał Sikorskiego - ile to może trwać?". "Prezesie, to musi trwać ze cztery lata". Trwało dłużej.

    W 1942 roku gestapo aresztowało ojca i dziadka pana Leszka. Zginęli w Oświęcimiu.

    Potem w tym domu były tajne komplety; urzędowali Cyryl Ratajski i Jan Piekałkiewicz, dwaj kolejni delegaci rządu londyńskiego na kraj; była melina handlarzy walutą i podchorążówka Narodowych Sił Zbrojnych.

    - Z forsą było krucho, więc na potrzeby naszego oddziału z aplikantem mojego ojca urządziliśmy bimbrownię w piwnicach - opowiada mecenas, przyrządzając awanturkę, pastę z bryndzy, sardynek i cebuli, która świetnie smakuje z chlebem razowym i wódką. - Pędziliśmy zacier w beczkach, potem łączniczki przewoziły go na Ząbkowską, do naszego kapitana, który mieszkał naprzeciw Monopolu Spirytusowego i miał destylarnię. Żeby wszystko było legalnie, załatwiliśmy sobie oryginalne butelki i nalepki, a potem nasz towar podmienialiśmy na fabryczny.

    W lipcu 1944 roku na Mokotowie stanęła dywizja pancerna SS sprowadzona z frontu włoskiego.

    - W naszym domu spali pokotem - opowiada pan Leszek. - Takie młode, opalone byczki.

    Powstanie pan Leszek spędził z matką na zaprzyjaźnionej plebani na Służewcu. - Grałem w brydża z biskupem łódzkim Tomczakiem, kanonikiem Wyrębowskim i Andryczem, dziadkiem późniejszej premierowej Cyrankiewiczowej.

    Już w lutym 1945 roku w domu państwa Ołpińskich powstała wytwórnia napojów gazowanych. Byli jedynymi dostawcami lemoniady do wszystkich ambasad, które urzędowały w tym czasie w hotelu Polonia.

    - Mieliśmy 40 pracowników i cały oddział kozaczek z kompanii reflektorowej, który stacjonował w naszym domu - opowiada pan Leszek. - To były dziewczyny przeznaczone na śmierć na froncie, córki kułaków, którzy gnili na Syberii. Robiły cuda, żeby zajść w ciążę, bo takie odsyłali na tyły. Tej misji podjęli się nasi pracownicy. Przyjemne były czasy.

    Firma działa do dzisiaj, choć między 1951 a 1956 rokiem była upaństwowiona. To ostatni w Warszawie zakład napełniający syfony, które widuje się na targach staroci. Jest kilka lokali w stolicy, które jako atrakcję stawiają taki syfon na stole.

    - A ten dom Pod Orłem - mówi mecenas - postawili na gruntach rolnika Bursiaka. Inwestor wybulił grubą kasę za grunt, a kiedy dom już stał, zjawiła się sukcesorka Bursiaka. To była jego wnuczka. Przyjechała ze Stanów i podobno wydusiła od developera pięć milionów dolarów. "

    OdpowiedzUsuń
  10. Rubeusie, czy ta zagadka jest odgadnięta, czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  11. Er - się zgadza. A i w artykule jest kawałek na czym polega wyjątkowość budynku. Choć pan K. troszkę więcej o tym napisał.

    OdpowiedzUsuń